środa, czerwca 15, 2016

Zakochałam się w brązie

I bynajmniej nie o kolor brązowy mi chodzi, bo w nim to kocham się już od dawna.
Brąz to stop miedzi i cyny (ten konkretnie: CuSn6), przy czym miedzi jest w nim ok. 80-90%. Ma cudny złocisto brązowy kolor z pięknym połyskiem. Jest dość twardy, ale nie tak kruchy jak mosiądz i dużo przyjemniejszy od niego w obróbce. Nie przypadkowo jest on używany w sztukach zdobniczych już od starożytności.
To tyle teorii. A w praktyce musiałam ostatnio uzupełnić swoje zapasy drutu i postanowiłam przy okazji wypróbować też ten z brązu. Testowanie rozpoczęłam od zadania najtrudniejszego, czyli wire-wrappingu. Do robienia baz jest wprost idealny. Dość łatwo się go kształtuje (łatwiej jak mosiądz), ale po obróbce (nawet termicznej) pozostaje sztywny, w przeciwieństwie do miedzi, która po wyżarzeniu robi się tak miękka jak czyste srebro. Kulki na końcach drutu topi się podobnie jak z miedzi (w przeciwieństwie do mosiądzu, z którego zrobić kulki nie potrafię). No i wreszcie dość łatwo się go lutuje (na razie srebrem), ale o tym innym razem.

Pierwszą rzeczą wykonaną przeze mnie z brązu jest wisior. Dość prosty, z niewielką ilością wywijasów:


Oprawiłam dużą pastylkę lawy, która została mi po jakimś projekcie. Zastosowałam wire-wrapping "klasyczny", czyli bez użycia palnika. Pracowałam bez żadnego projektu, zdarzało mi się "pruć" - to kolejna przewaga brązu nad mosiądzem, który przy próbie rozplecenia po prostu się kruszy. Niestety po wielokrotnym zginaniu drut robi się bardzo twardy. Widać to w postaci nierówności w plecionce, których nie udało mi się niestety rozprostować. Owija się nim dużo trudniej jak miedzią, czy srebrem, oj paluszki bolały.


Wisior powiesiłam na podwójnym bawełnianym sznurku woskowanym, który swoją matowością idealnie komponuje się z lawą. Nie miałam zresztą zbyt dużego pola manewru, bo okazuje się, że zdobycie jakichkolwiek półfabrykatów z brązu graniczy z cudem.


Pastylka była spora, więc i wisior do małych nie należy. Ma jakieś 4 x 5 cm i pomimo lekkiego kamienia swoje też waży (prawie 17 g)


Dziś mam niewiele zdjęć, ale nie miałam kiedy zrobić ich więcej, a chciałam się już pochwalić. Jak zrobię więcej to się pokażę.
Tym czasem możecie mieć pewność, że będą się u mnie pojawiać kolejne prace z brązu, jedna już nawet jest gotowa, ale kiedy uda mi się ją pokazać to nie wiem. W każdym razie powoli nabieram wprawy.

10 komentarzy:

  1. Piękny wisior, prosty ale efektowny, nic więcej mu nie trzeba. A ja się ostatnio zakochałam w... lawie :) do brązu dopiero powoli dojrzewam (od dłuższego czasu się zbieram, żeby poczynić z niego jakiegoś vikinga), ale na przymierzaniu się kończy :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki Aniu. A z tym brązowym vikingiem to się pośpiesz, bo jeszcze Cię ubiegnę :)

      Usuń
  2. Bardzo ładny ! Bardzo jesteś zdolna , szczerze podziwiam. Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Jestem pod wrażeniem. Zostaję na dłużej. Pozdrawiam
    https://pasjesmakow.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń

Copyright © Z kociołka czarownicy , Blogger