Od poniedziałku miałam kosić, sadzić, tudzież plewić, ale pogoda nie chciała współpracować i padał deszcz, a nawet grad się też przyplątał. Więc zamiast zabrać się za przedświąteczne porządki ja postanowiłam nauczyć się paru nowych technik :) Tym razem zdecydowałam się na uszczuplenie moich zapasów wstążkowych.
1. Kiedyś przez pomyłkę zakupiłam wstążki o szerokości 6 mm. Za cieńkie to na karczocha, ale przecież nie wyrzucę... Opatuliłam nimi małe styropianowe jajko (5 cm).
Jednak czegoś mu brakowało, jakiejś ozdóbki. Bardzo podobają mi się kwiatki kanzashi, więc spróbowałam i ja takie wykonać. Trochę krzywe wyszły, ale jak na pierwszy raz chyba mogą być. Cały czas jeszcze nie mogę się dogadać z pistoletem do kleju...
Jednak czegoś mu brakowało, jakiejś ozdóbki. Bardzo podobają mi się kwiatki kanzashi, więc spróbowałam i ja takie wykonać. Trochę krzywe wyszły, ale jak na pierwszy raz chyba mogą być. Cały czas jeszcze nie mogę się dogadać z pistoletem do kleju...
Jako podstawkę wykorzystałam dużą ażurową nakładkę na koralik... Dzięki niej jajko wygląda prawie jak Fabergé.
2. Do karczocha przymierzałam się już od dawna, ale jakoś nie mogłam się zabrać. To bardzo czasochłonna technika. Tym razem się udało. Pozbierałam wszystkie kolory wstążek 12 mm jakie znalazłam i oto mój pierwszy karczoch:
Wprawdzie na tak duże jajko (7 cm) lepsza byłaby szersza wstążka (25 mm), ale akurat takiej nie miałam, więc karczoch wyszedł dość gęsty.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz