poniedziałek, marca 24, 2014

Wiosna, teraz już prawdziwa

Od kilku dni mamy już wiosnę, nie tylko w kalendarzu, ale i w pogodzie. Prace ogrodowe ruszyły pełną parą i na niewiele poza tym zostaje czasu. Jednak udało mi się w sobotę wyrwać na pięć minut z aparatem do ogródka. Dopiero dzisiaj znalazłam czas, żeby te zdjęcia zgrać na dysk, bo dziś akurat pada...
No, to po kolei:

W sadzie jeszcze spokój, na razie zakwitł tylko dereń:


W trawie pokazały się już pierwiosnki:


...i fiołki:

Pojawiają się też wiosenne kwiaty cebulowe. Niektóre jeszcze w pąkach jak szafirki:


...czy hiacynty:

Inne już rozwijają płatki jak puszkinia:


...czy żonkile:

W pełni rozkwitu za to przylaszczka (chyba najtrudniejszy kolor do fotografowania):


...i moje ukochane cebulice syberyjskie:




Za to śnieżyca wiosenna już niestety przekwita:


Słoneczną pogodę wykorzystują również owady, jak ten trzmiel buszujący w kwiatkach pokrzywy:


Na parapecie też wiosna. Pięknie kwitną storczyki:

A ta żółta plama majacząca za oknem to forsycja.

Zakwitł też zygokaktus. Inna nazwa to grudnik, bo w naturze kwitnie późną jesienią. Jednak w domu, kiedy nie zapewni mu się okresu odpoczynku, to wbrew temu co mówi fachowa literatura nie przestaje kwitnąć, wręcz przeciwnie, kwiatki pokazują się przez cały rok, również na wiosnę:


Z tym zimowym odpoczynkiem roślin domowych i tarasowych to ja mam w ogóle problem. Taka na przykład róża chińska. Mój standardowy "zimownik" na strychu jest dla niej zbyt chłodny - w najlepszym wypadku traci wszystkie liście, ale kilka egzemplarzy zmarzło mi już na amen. Natomiast w mieszkaniu jest za ciepło i zamiast odpoczywać - kwitnie przez całą zimę. Jak ta (zdjęcie zrobione 3 tygodnie temu):

I potem latem kwitnie dużo mniej obficie niż by mogła.

Zanim skończyłam pisać tego posta, przestało padać, więc jeszcze na chwilę wyskoczyłam z aparatem na pole. Na listkach i płatkach są jeszcze widoczne kropelki wody. Jak dla mnie efekt niesamowity :)
Wspomniana już forsycja:



Hiacynt, który od soboty zdążył się już nieźle rozwinąć:


I na koniec kwiatek bardzo niepozorny, choć według mnie niezwykle efektowny - puszkinia, która też rozkwita coraz mocniej:


Jeśli udało się wam dotrzeć do końca tego przydługiego posta, to gratuluję! Trochę mnie może poniosło, ale uwielbiam obserwować przyrodę budzącą się do życia wiosną i nic na to nie poradzę. Na pewno to nie koniec zdjęć, ale obiecuję, że następny post będzie biżuteryjny.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Copyright © Z kociołka czarownicy , Blogger